Rozebrani przed gwiazdami: wojskowy raport o spotkaniu, które zamieniło ludzi w materiał biologiczny.
Incydent UFO oparty na faktach wojskowych. Brutalny horror o eksperymentach, które zamieniły żołnierzy w biologiczne próbki.
W 1980 roku w lesie Rendlesham w Wielkiej Brytanii doszło do jednego z najlepiej udokumentowanych incydentów UFO w historii Europy. To fakt. Istnieją raporty wojskowe, nagrania audio, zeznania oficerów USAF. Oficjalnie: „niezidentyfikowane światła”. Nieoficjalnie – coś wylądowało.
Tego, czego nigdy nie opublikowano, był raport medyczny.
Jednostka stacjonowała przy bazie RAF Bentwaters – magazynie broni nuklearnej NATO. Fakty sprawdzalne. Trzech żołnierzy weszło do lasu. Dwóch wróciło w stanie ciężkiego szoku. Trzeci – sierżant techniczny – wrócił po dziewięciu godzinach. Nagi. Bez paznokci. Z poparzeniami wewnętrznymi.
Lekarze wojskowi początkowo podejrzewali promieniowanie. Objawy pasowały: krwawienia z oczu, wymioty z domieszką czarnej krwi, odchodząca skóra na dłoniach. Problem polegał na tym, że nie wykryto żadnego znanego źródła radiacji.
W aktach użyto określenia: „procedura biologicznego skanowania”. Termin nieistniejący w ówczesnej medycynie.
Sierżant odzyskał przytomność po dwóch dniach. Pierwsze słowa, jakie wypowiedział, nie były po angielsku. Były techniczne. Opisywał urządzenie „jak stół rzeźniczy, który oddycha”. Mówił, że coś weszło mu pod skórę przez oczy. Że nie było bólu – tylko świadomość, że ciało przestało być jego.
Psychologowie wojskowi uznali to za halucynacje pourazowe. Fakty: PTSD może powodować realistyczne wizje. Fakty: nie powoduje krwawych implantów pod spojówką oka, które usunięto chirurgicznie trzy dni później. Przedmioty wykonane z nieznanego stopu. To zapisano. Potem zniknęły.
Prawdziwy horror zaczął się po tygodniu.
Sierżant stał się agresywny. Jego tętno w spoczynku wynosiło 140. Skany mózgu wykazały aktywność w obszarach normalnie uśpionych u człowieka. To fakt – takie obszary istnieją. Nie powinny się jednak nagle aktywować.
Podczas jednego z ataków wyrwał sanitariuszowi tchawicę zębami. Dosłownie. Zginęły dwie osoby. Sprawę utajniono. Oficjalnie: „załamanie psychiczne”.
Zastosowano procedurę, którą wojsko zna od dawna: przejęcie narracji. UFO zamieniono w „błędy obserwacyjne”. Ciała skremowano. Rodzinie wypłacono odszkodowanie za „śmierć na służbie”.
Ale raport końcowy zawierał zdanie, które ktoś zapomniał usunąć:
„Obiekt nie wykazywał wrogich intencji. Test zakończony powodzeniem.”
Nie napisano, kto był obiektem.
Od lat 40. XX wieku istnieją faktyczne programy badań nad wpływem nieznanych zjawisk na organizm ludzki. Project Blue Book był prawdziwy. Zamknięto go, bo „nie stwierdzono zagrożenia”. A może po prostu zagrożenie okazało się użyteczne.
Najgorsze w teoriach UFO nie są obcy.
Najgorsze jest to, że wojsko zawsze traktowało człowieka jak najtańszy element eksperymentu.
Jeśli coś obserwuje nas z góry, to być może nie potrzebuje inwazji.
Wystarczy, że pozwolimy się badać.
Ochotniczo.
W mundurach.
