Skutki uboczne po szczepieniu.
Wszystkie fakty prowadzą nas do jednego wniosku był to eksperyment światowy.
Poniżej transkrypcja całego wywiadu z byłym toksykologiem firmy Pfizer.
Chodzi o badania toksykologiczne na zwierzętach, które muszą zostać przeprowadzone, aby lek mógł zostać dopuszczony do obrotu. W obszarze tej prekliniki do tej pory bardzo niewiele zostało opublikowane i powiedziane. Większość autorów zajmuje się kliniką, skutkami ubocznymi w fazie klinicznej i po niej. Ja natomiast, na podstawie mojego doświadczenia zawodowego, skupiłem się na badaniach toksykologicznych, które zostały przeprowadzone przez Pfizera i BioNTech — albo, co zdarzało się znacznie częściej, na badaniach, które nie zostały przeprowadzone, mimo że były absolutnie konieczne.
Zasadniczo nie zajmuję się polityką w tej książce, ale trzeba wiedzieć — i niestety wiele osób tego nie wie — że ta pandemia była bardzo dobrze przygotowana. We wrześniu 2019 roku przeprowadzono tzw. wydarzenie Event 201, z udziałem wysokiej rangi polityków, naukowców, mediów, wojska — wszystkich „z pierwszych stron”, ludzi o znanych nazwiskach. To wydarzenie dotyczyło pandemii wywołanej koronawirusem i trzy miesiące później ta pandemia nagle stała się rzeczywistością.
W związku z pandemią ogłoszono w USA, ale także w wielu innych krajach, stan nadzwyczajny. W Stanach Zjednoczonych taki stan ogłasza minister zdrowia. Stan ten umożliwia firmom przeprowadzanie takich badań, jakie uznają za stosowne. Moja analiza wykazała, że wykonano najmniejszą możliwą próbę na szczurach — tylko po to, aby przejść do fazy 1 badań klinicznych. Faza 1 badań klinicznych to pierwsze zastosowanie u ludzi, przy bardzo niewielkiej liczbie ochotników. Fazy 2 i 3, które dotyczą głównie bezpieczeństwa, a przede wszystkim skuteczności, zostały w dużym stopniu połączone. Wszystko zostało drastycznie skrócone, ponieważ głównym celem było wprowadzenie zastrzyku na rynek do końca 2020 roku.
W związku z tym stanem nadzwyczajnym wszystkim uczestnikom — przemysłowi farmaceutycznemu, rządom, urzędom, lekarzom oraz dostawcom — przyznano zwolnienie z odpowiedzialności prawnej. Mogli robić, co chcieli, a później nie byli pociągani do odpowiedzialności za swoje działania. Czy coś takiego wydarzyło się już wcześniej? Tak, miało to miejsce już wcześniej. W 1986 roku firmy farmaceutyczne wywarły presję na rząd i powiedziały, że jeśli nie otrzymają zwolnienia z odpowiedzialności, zbankrutują i przestaną produkować szczepionki. Zostało to bardzo szybko zmienione i uregulowane w taki sposób, że nad przemysłem farmaceutycznym nie wisiał już „miecz Damoklesa”. Pomimo licznych skutków ubocznych mogły one liczyć na to, że nie zostaną pociągnięte do odpowiedzialności.
Przy każdym kolejnym ogłoszeniu pandemii — a było ich kilka — stosowano ten sam mechanizm. Zwykle pandemie te trwały krótko i gdy stan nadzwyczajny się kończył, te regulacje przestawały obowiązywać. W 2020 roku ponownie je aktywowano. Jest to prawdopodobnie jeden z głównych powodów, dla których przemysł farmaceutyczny nie działał na podstawie rzetelnej nauki, lecz sprawdzał, co jest absolutnym minimum, aby uzyskać dopuszczenie do obrotu i zyskać jak najwięcej czasu.
Przerażające jest to, że wielu rzeczy w ogóle nie sprawdzono, a dziś — po dopuszczeniu preparatu — prowadzi to u ludzi do najcięższych skutków ubocznych. Przerwano łańcuch dowodowy: nie przeprowadzono konkretnych badań na zwierzętach, które pozwoliłyby rozpoznać ryzyko, i zamiast tego czekano, aż skutki pojawią się u ludzi. To jest przestępstwo. To jest niewiarygodne. Brzmi to jeszcze stosunkowo łagodnie, gdy mówi się: „sprawdzono, co dzieje się u ludzi”, ale w rzeczywistości oznacza to, że obserwowano martwe urodzenia, poronienia. Ludzie byli królikami doświadczalnymi pod każdym względem.
Wystąpiło bardzo wiele różnych skutków ubocznych, ponieważ toksycznym mechanizmem tej iniekcji jest tzw. białko kolca (spike protein). To białko pozostaje bardzo długo w organizmie i może powodować stany zapalne we wszystkich narządach oraz zakrzepy w naczyniach krwionośnych. Dlatego spektrum skutków ubocznych jest bardzo szerokie — od lekkich do śmiertelnych. Nie chcę tego bagatelizować — moim zdaniem przeprowadzono tu zakazany eksperyment na ludziach, ponieważ zgodnie z Kodeksem Norymberskim jest to zabronione. Osoby zaangażowane — przemysł farmaceutyczny i organy dopuszczające — wiedziały o tym od samego początku.
Wiedziano, że substancja nie jest tak skuteczna, jak twierdzono. Bardzo wcześnie pojawiły się oznaki toksyczności, na które należało zwrócić uwagę. Zostały one całkowicie zignorowane. Mówiono tylko: musimy wprowadzić substancję na rynek, musimy uratować miliony ludzi przed śmiercią. Wywołano tak ogromną panikę, że nikt już naprawdę racjonalnie nie myślał. W tej panicznej sytuacji mogę sobie wyobrazić, że wielu lekarzy mówiło: „Musimy szczepić, aż igła się rozgrzeje”. Odłożyli swoje doświadczenie i wykształcenie do szatni i robili po prostu to, co kazali im przełożeni. To jest niezwykle poważne i mam ogromny żal do wielu lekarzy, że się nie dokształcili i nie zadali pytania: czy skuteczność jest naprawdę tak dobra?
Już kilka miesięcy po dopuszczeniu było widać, że skuteczność nie jest wysoka i że trzeba podawać dawki przypominające, aby w ogóle utrzymać poziom przeciwciał. Bardzo szybko, już kilka miesięcy po dopuszczeniu, pojawiła się fala skutków ubocznych, w tym zgonów. Wtedy wielu lekarzy powinno było powiedzieć: „Coś tu jest nie tak”. A mimo to do dziś jesteśmy wzywani do szczepień przeciw COVID-19. Niewiarygodne.
Powiedziałeś, że to było przestępstwo i odniosłeś się do Kodeksu Norymberskiego. Dlaczego więc praktycznie nie dochodzi do żadnego rozliczenia? Ponieważ wszyscy, którzy dziś mogliby się tym zająć — politycy i naukowcy — są sponsorowani przez przemysł farmaceutyczny. Politycy, którzy pięć lat temu promowali te działania, musieliby dziś przyznać, że się mylili i że popełnili błędy, a wtedy automatycznie znaleźliby się na ławie oskarżonych. Tego nie chce nikt — również sędziowie, bo wielu z nich skazywało lekarzy i krytyków, a nawet wsadzało ludzi do więzienia. Aby dziś przeprowadzić rozliczenie, potrzebny byłby sędzia całkowicie niezależny, który wcześniej nie był zaangażowany w te sprawy. A znalezienie takich osób jest niezwykle trudne.
Dlatego nie wiem, jak miałaby funkcjonować komisja śledcza czy rozliczenie w Bundestagu, skoro zasiadaliby tam ludzie, którzy wcześniej popierali te działania. Uważam, że realna analiza sytuacji jest dziś mało prawdopodobna, co jest bardzo smutne. Poza tym ze strony oficjalnych instytucji nie ma żadnej komunikacji. Może jedna partia w Niemczech próbuje coś zrobić, ale poza tym nikt nie jest realnie krytykowany — ani w mediach, ani w prasie. Karl Lauterbach, Jens Spahn i inni — nieważne, ile milionów zarobili — nikogo to już nie interesuje.
To jest dokładnie problem. Myślę, że u dużej części społeczeństwa doszło do swoistego „prania mózgu”. Ludzie są zmęczeni. Nie chcą już o tym wiedzieć. Mówią: „To już minęło, nic nam się nie stało, zostawcie nas w spokoju”. Dla mnie był to trzeci światowy konflikt, ale ludzie nie chcą już o tym słuchać. To wyjaśnia, dlaczego istnieje tak niewiele prywatnej inicjatywy, aby coś zmienić lub rozliczyć.
Nie mamy też wystarczających możliwości. Potrzebni byliby bardzo zaangażowani prawnicy, ponieważ bez skazania winnych nie będzie żadnej możliwości realnej pomocy milionom ofiar szczepień ani wypłaty odszkodowań. Nie uważam, że rozliczenie jest niemożliwe, ale musi się jeszcze wiele wydarzyć.
Już teraz dzieją się rzeczy, których nikt się nie spodziewał. Jeśli spojrzymy na statystyki dotyczące płodności i liczby urodzeń, to w latach 2021–2022 spadek w Europie wynosił około 2%. Dziś, w 2025 roku, mówimy o spadku przekraczającym 25%, a w niektórych krajach, jak Polska, nawet ponad 30%. To ogromny problem. Pojawiają się również tzw. „turboraki” — nowotwory rozwijające się tak szybko, że nie da się ich opanować, i które również wiązane są z tymi preparatami. Gdyby ta wiedza się upowszechniła, wsparcie dla realnych rozliczeń byłoby znacznie większe.
Potrzebujemy przede wszystkim wsparcia społeczeństwa. Jeśli ludzie się obudzą, być może z czasem, przy energii takich osób jak ty, ja i inni, którzy nagłaśniają te problemy, publikują i mówią o nich, możliwe będzie prawdziwe rozliczenie. W USA toczy się wiele procesów przeciw Pfizerowi, ale nie wiadomo, jak się zakończą. Były też skandale, gdy pracownicy firmy mówili przed kamerą, że wiedzieli, iż to nie działa albo że wyrządza ogromne szkody, ale na pierwszym miejscu stały interesy finansowe. A mimo to dziś nikogo to już nie obchodzi.
Moja książka może wnieść inny aspekt — oparty na wytycznych preklinicznych. Jeśli można udowodnić, że kluczowe badania nie zostały przeprowadzone, bo uznano, że „nie ma na to czasu”, to można udowodnić przestępstwo. Zwolnienie z odpowiedzialności obowiązuje tylko do momentu, gdy nie dochodzi do czynu karalnego. A tu mamy wiele przykładów: Pfizer przeprowadził jedynie pierwsze badanie na szczurach, a potem nic więcej. Nie wykonano trzymiesięcznych badań toksyczności na szczurach, psach czy małpach, które byłyby jak najbardziej możliwe i które pokazałyby to, co dziś widzimy u ludzi.
Nie przeprowadzono nawet badań mutagenności, czyli sprawdzających, czy dochodzi do zmian w materiale genetycznym — to proste testy laboratoryjne. Firma po prostu stwierdziła, że nie są potrzebne. Dziś widzimy jednak nowotwory, które bardzo prawdopodobnie mają z tym związek. Nie wykonano również badań immunotoksykologicznych, mimo że preparat miał wywołać reakcję immunologiczną. Pominięto 10–12 standardowych badań wymaganych przed dopuszczeniem leku na rynek. Do tego wybrano szczura — gatunek nieodpowiedni — i nie zastosowano drugiego gatunku, co jest standardem.
Obecnie rozwijane są kolejne preparaty mRNA, które produkują jeszcze więcej białka kolca, a nawet takie, które replikują się same w organizmie. Tego nie da się już kontrolować. Już teraz niezwykle trudno jest pozbyć się białka kolca z organizmu, a przy tych nowych technologiach może to być niemożliwe. Ludzi nie będzie się dało leczyć ani ratować.
A mimo to są ludzie, którzy te substancje tworzą, zatwierdzają, podają i przyjmują. To pokazuje skalę dezinformacji. Media głównego nurtu, jak „Süddeutsche Zeitung”, potrafią nawet sugerować, że te preparaty mogą pomagać w leczeniu raka. Często przekazywane jest dokładnie przeciwieństwo prawdy.
Nie ufam mediom głównego nurtu — pięć lat temu grały na jednej nucie z rządem. Dla wielu ludzi te preparaty stały się formą zastępczej religii. Nie wolno zadawać pytań. Substancje te są traktowane jak „dane przez Boga”, oparte na genetyce, a walka z religią jest niezwykle trudna. Wielu ludzi powie: „Wierzymy ci, ale inni twierdzą, że te szczepienia uratowały miliony istnień”.
Jeśli jednak spojrzymy na fakty, widzimy, że około 7 milionów ludzi ucierpiało z powodu choroby, ale wiele zgonów nie było spowodowanych COVID-19. Ta liczba jest prawdopodobnie mocno zawyżona. Liczba ofiar związanych z preparatami może być dwa, trzy lub cztery razy większa — nawet do 20 milionów na świecie. To więcej niż ofiary I wojny światowej. A jednak nikt się nie oburza. Często zgony nie są nawet przypisywane właściwej przyczynie — ktoś umiera dzień po trzeciej dawce i mówi się: „nagle i niespodziewanie”. To był przestępczy trik: twierdzono, że skutki uboczne mogą wystąpić dopiero po uzyskaniu pełnej odporności, a każdy wcześniejszy zgon automatycznie przypisywano COVID-19. To była manipulacja.
